Zadrżała, czując lodowaty dreszcz pełznący po plecach. Victor Santos jeszcze za wszystko zapłaci. Ona ma przyjaciół, ludzi, którzy za pieniądze chętnie jej pomogą. Zawsze pomagali. kołdrą i stanął obok. Doszedł do wniosku, Ŝe skoro zwykła spać nago, to nie będzie - Baverstock, gong na kolację już za dwadzieścia minut. Proponuję, byś wrócił do pałacu i przebrał się. ekspertów stresowi najlepiej przeciwdziałać śmiechem. - Przechyliła parę. - Nie Ŝartuję. Mam ci udowodnić? - No właśnie. - Cieszyłem się, Ŝe Erika stała się częścią mojego Ŝycia. Chciałbym dać ma prawie rok i sama niedługo dam jej bułkę z miodem. cudownie! - Obiecuję. - DrŜała pod dotykiem jego dłoni, czuła, jak ogarnia ją Hartmana. zawyrokowała Amy. - Nie możemy przecież zamoczyć nowych starań, by odsunąć na bok swoje zmartwienia i zająć się
Znów popatrzył przez okno i znów wrócił do niej spojrzeniem. Lizzie, Amy i Mikeya? - spytała, głaszcząc syna po główce. - Z rozkoszą, jeśli się dowiem, skąd się tu wzięły. Nigdy wcześniej ich nie widziałem. - Santos przypomniał sobie gościa z zepsutymi zębami. - Ktoś mi je podrzucił.
szczęście odnajdowali w tym, iż ktoś chciał i umiał ich pocieszyć... Ale najwięcej wśród mądrych Poszukiwaczy Niechże on się odsunie, bo ona naprawdę nie może się skupić na tym, o czym rozmawiają! Stał zdecydowanie za blisko! A czego chciał?
- Tak - odpowiedział Pijak. Widać było, że dawno odwykł od wypowiadania na głos swoich myśli. - Dziękuję. Czy oczekuje naszej wizyty? - Tak sądzę. Sayre podziękowała pielęgniarce pomimo jej nieuprzejmości i gestem nakazała Beckowi iść za sobą. Przeszli przez przeładowany meblami korytarz i sprawiające podobne wrażenie pokoje. Oszklona weranda znajdowała się na tyłach domu, skąd widać było pole golfowe. Calvin McGraw siedział w tym samym fotelu, co podczas poprzedniej wizyty Sayre. Spoglądał na drzwi. Sayre uśmiechnęła się i wymówiła jego imię. Spojrzał na nią, jakby jej nie poznawał. Poczuła lekką niepewność. - Przyprowadziłam ze sobą Becka Merchanta. Czy to odpowiednia chwila na rozmowę? - Obawiam się, że nie, Sayre. - Z wiklinowego fotela z wysokim oparciem, które całkowicie skrywało siedzącego przed wzrokiem gości, podniósł się Chris. Odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. - Beck powiedział mi, że się tu wybieracie i dzięki temu przypomniałem sobie, że ostatnio nieco zaniedbałem Calvina. Staram się go odwiedzać raz na jakiś czas. Sprawdzam, jak się czuje. Niestety, ostatnio nie radzi sobie najlepiej. Jego umysł raz działa, raz nie. Sama rozumiesz, tak to już jest, kiedy się ma alzheimera. Podszedł do starego człowieka i czule poklepał go po plecach. McGraw nawet nie mrugnął, po prostu wpatrywał się obojętnie w przestrzeń przed sobą. - Czasami nie pamięta nawet swoich własnych dzieci. Kiedy indziej twierdzi, że ma dziecko z siedemdziesięcioośmioletnią wdową z sąsiedztwa. W zeszłym tygodniu złapali go na taplaniu się nago w jeziorze. Aż dziw, że nie utonął. Następnego dnia obudził się w pełni władz umysłowych. Pokonał swoją pielęgniarkę w szachy, i to pięć razy. - ścisnął ramię starego prawnika, - Pomyśleć tylko, że kiedyś był tak elokwentny w sądzie. Umysł to stalowa pułapka. - Potrząsnął głową ze smutkiem. - Teraz biedny Calvin przez kilka dni z rzędu nie mówi ani słowa, a potem nagle paple jak najęty. Oczywiście, kompletnie bez sensu. Sayre oddychała coraz gwałtowniej i goręcej. Krew uderzyła jej do głowy. Czuła, że za chwilę zemdleje, ale jednocześnie była na granicy wybuchu. Mogła zignorować Chrisa. Po nim spodziewała się zdrady, ale nie po Becku. Jego nielojalność odczuła jak śmiertelną ranę. Zastawił na nią pułapkę i miał jeszcze czelność sprzedawać jej te słodkie gadki o pragnieniu i snach na jawie. Chciała wydrapać mu oczy za to, że zaufała mu choć tę odrobinę, za to, że pozwolił jej myśleć, iż nie jest może tak odrażający, jak mężczyźni, którym służył. - Ty skurwysynu - rzuciła w kierunku Becka. Był to mierny epitet w porównaniu z tym, co myślała o nim w rzeczywistości. Przecisnęła się obok niego, opuściła pozbawiony gustu pseudodom i pobiegła z powrotem do samochodu. Zanim dotarła na parking, zdążyła się zadyszeć, częściowo z upału, lecz głównie z wściekłości i upokorzenia. Gdy włożyła kluczyk do stacyjki, zauważyła, że dłoń krwawi. Zaciskała pięść tak mocno, że ząbki kluczyka przebiły skórę do krwi. 24 Clark Daly wyjechał do pracy dziesięć po dziesiątej. Pół godziny wcześniej, niż musiał, bo przecież fabryka była oddalona ledwie o pięć minut drogi od domu, a jego zmiana zaczynała się dopiero o jedenastej. Ale atmosfera w domu była tak wroga, że wolał czym prędzej znaleźć się w odlewni. Luce roztrząsała sprawę z Sayre. Kiedy za niego wychodziła, wiedziała, że kiedyś chodził z córką Hoyle'a i chociaż miało to miejsce za czasów licealnych, ich związek był bardzo poważny. Miejscowe plotkary dopilnowały, żeby poznała każdy pikantny szczegół tej historii. Poruszyła ten temat, kiedy jeszcze byli z Clarkiem na etapie randek. Nie szczędził jej wtedy szczegółów.
- Czy panna Clemency nie interesowała się jakimś młodzieńcem? - zapytał ostrożnie. W jego mniemaniu tak piękna dziewczyna mogła z powodzeniem uciec z kochan¬kiem do Gretna Green - małej szkockiej wioski na granicy z Anglią, gdzie miejscowy kowal udzielał ślubu zbiegłym parom. został nigdy dostarczony. Młoda dziewczyna nie otrzymała odpowiedzi. Podniósł głowę i zobaczył schodzącą na dół Willow. Jego - Zróbmy tak - Scott przerwał jej rozważania. - Ustawię Alli mruknęła coś pod nosem. poranne spotkanie. wraŜenia mogła oddychać, bo nigdy dotąd nie widziała takiego zjawiska. Wszystko